Po 10 latach zwycięstw PiS przegrał wybory. KO górą, koalicjanci Tuska dołem

Piotr Pacewicz, OKO.press, Polska

PiS płaci porażką wyborczą za budowanie autokracji wyborczej, w połączeniu z korupcją polityczną o skali, która zaskakuje dziś nawet najostrzejszych krytyków Kaczyńskiego i Ziobry. Tusk wygrywa i pokazuje dominację nad swoimi koalicyjnymi partnerami

Wybory do Parlamentu Europejskiego oznaczają koniec dominacji populistycznej prawicy w Polsce. Przynajmniej tej spod znaku PiS, bo niemal 12 proc. Konfederacji to z kolei najlepszy wynik skrajnej prawicy od 1989 roku.

Jednak dla obozu, który rządził Polską od 2015 roku, wynik tych wyborów to klęska – zarówno realna jak i wizerunkowa. I rzeczywiście koniec pewnej epoki. Poczynając od wyborów samorządowych do sejmików w 2014 roku (PiS był wtedy o włos przez PO i PSL) partia Jarosława Kaczyńskiego wygrywała kolejne 10 wyborów parlamentarnych, samorządowych, europejskich i prezydenckich. Tym razem przegrała o 4 pkt. proc. z Koalicją Obywatelską.

Według sondaży exit poll prowadzonych przez Ipsos przed reprezentatywnym wyborem 845 lokali wyborczych:

  • KO – poparło 38,2 proc. głosujących
  • PiS – 33,9 proc.
  • Konfederację – 11,9 proc.
  • Trzecią Drogę – 8,2 proc.
  • Lewicę – 6,6 proc.
  • Bezpartyjnych Samorządowców – 0,8 proc.
  • Polexit – 0,3 proc.

Trzeba jednak ostrzec odbiorców, że sondaże w dniu wyborów mogą się mylić, w eurowyborach 2019 Ipsos zaniżył w exit pollu wynik PiS o prawie 3 pkt. proc. i zawyżyli wynik Konfederacji wprowadzając ją na jedną noc do PE (rano okazało się, że nie przekroczyli progu).

AKTUALIZACJA, 10 czerwca, godz. 0:58

W badaniu late poll stopniała przewaga Koalicji Obywatelskiej nad PiS: z 4,3 pkt. proc. do zaledwie 1,7 pkt. Prawo i Sprawiedliwość zyskało też jeden mandat, dzięki czemu w liczbie eurodeputowanych obie największe formacje notują remis: wyślą do Brukseli po 20 osób każda.

Jak wyglądają wyniki po aktualizacji?

  • KO – 37,4 proc. (-0,8 pkt. w porównaniu do badania exit poll) i 20 mandatów;
  • PiS – 35,7 proc. (+1,9 proc.) i 20 mandatów;
  • Konfederacja – 11,8 proc. (-0,1 pkt.) i 6 mandatów;
  • Trzecia Droga – 7,3 proc. (-0,9 pkt.) i 4 mandaty;
  • Lewica – 6,6 proc. (bez zmian) i 3 mandaty.

Te wyniki teoretycznie nie powinny już bardzo się różnić od tych oficjalnych, które zapewne jeszcze dziś poda Państwowa Komisja Wyborcza.

Duopol miażdży w eurowyborach

Wynik PiS jest dramatycznie gorszy niż w poprzednich eurowyborach 2019 roku (uzyskali wtedy 45,38 proc.), ale w porównaniu z ostatnimi wyborami niezły, niemal identyczny jak w wyborach parlamentarnych 2023 (wtedy 35,38 proc.), które Kaczyński wygrał, przegrywając zarazem władzę, a także zbliżony do poparcia w lutowych wyborach samorządowych do sejmików wojewódzkich (34,27 proc.).

Rzecz jednak w tym, że przy bez porównania niższej frekwencji niż 15 października 2023 (74,38 proc.), a nawet w wyborach samorządowych (51,94), doszło do starcia najbardziej wiernych i przekonanych wyborczyń i wyborców. I tu okazało się, że zgodnie z sondażami (m.in. Ipsos dla OKO.press i TOK FM), wyborcy KO są najbardziej zmobilizowani ze wszystkich.

Tak czy inaczej, PiS płaci porażką wyborczą za budowanie autokracji wyborczej, w połączeniu z korupcją polityczną o skali, która zaskakuje dziś nawet najostrzejszych krytyków partii Kaczyńskiego i Ziobry. Partia Kaczyńskiego płaci również za naruszanie praw obywatelskich, w tym kobiet, za prostacką propagandę TVP. Jednocześnie PiS stracił instynkt populistycznej partii ludowej, która dba o interesy słabszych grup.

Porażkę w eurowyborach warto zobaczyć jako kolejny krok w zmianie układu sił.

Patrząc jeszcze w dłuższej perspektywie sondaży Ipsos i wyników wyborów od 2016 roku widzimy, że w porównaniu ze szczytem swoich notowań w 2019 roku (do PE 45,38 proc. i do Sejmu 43,59 proc.) PiS stracił dziś dobre 10-12 pkt proc. Odwrotnie, Koalicja Obywatelska po powrocie Tuska do polskiej polityki w lipcu 2020, zyskała blisko 20 pkt proc.

Zmiana oznacza, że podatność Polek i Polaków na narodowo-katolicki i konserwatywny po polsku przekaz PiS maleje, co oznacza ewolucję w odwrotnym kierunku niż wiele społeczeństw UE. Chyba żeby uznać, że Polska razem z Węgrami poszła pierwsza tą drogą, ale też pierwsza zawróciła.

Satysfakcja z takiej zmiany jest jednak podwójnie ograniczona.

Po pierwsze, dramatycznie słaba frekwencja

Wyniki niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego muszą zasmucić każdego demokratę i każdego euroentuzjastę, o ile ten gatunek jeszcze nie całkiem zanikł.

Powodem jest dramatycznie niska frekwencja: wg szacunków Ipsos to 39,7 proc., czyli dużo niżej niż w 2019 roku (45,7 proc.). Marna pociecha, że w 2009 (24,5 proc.) i 2014 (23,8) było jeszcze gorzej, bo wydawało się, że po wyborach parlamentarnych 15 października 2023 (74,38 proc.) obywatelskie przebudzenie potrwa dłużej.

Najwyraźniej obywatelki i obywatele uznali, że wybory do PE nie są dla nich szczególnie ważne, a poglądom na politykę krajową dali już wyraz w październiku 2023. Więc nie ma sensu się dalej fatygować.

Trzeba powiedzieć, że częściową winę za to ponosi klasa polityczna i poniekąd media, bo skupiliśmy się na krajowym wymiarze eurowyborów. Dość powiedzieć, że w najważniejszym wystąpieniu polskiego premiera i lidera zwycięskiej (jak się okazało) partii na wiecu 4 czerwca 2024 o europejskich aspektach wyborów było tyle, co nic. Kontrastowało z tym wystąpienie Aleksandra Kwaśniewskiego, który próbował tchnąć europejskiego ducha w umysły i serca wyborców, ale jak widać kompletnie nieskutecznie: Lewica wypadła jeszcze gorzej, niż się zapowiadało w sondażach.

Duopol połączony ze zbliżeniem narracji

Doszło do tego zjawisko opisane przez nas obcesowo pod hasłem: „Tusk zjada koalicjantów”. W naszym ostatnim przedwyborczym sondażu elektorat Trzeciej Drogi z wyborów 15 października 2023 deklarował w 17 proc., a elektorat Lewicy aż w 25 proc., że tym razem zagłosują na KO.

Te przepływy z Lewicy i TD mogą być skutkiem dominacji KO czy wręcz PO w życiu publicznym i frustracji wyborców koalicjantów, rozczarowanych niewidocznością swoich partii.

To lepiej już poprzeć silniejszego – zdają się rozumować uciekinierzy z Lewicy i Trzeciej Drogi.

Może to oznaczać, że skończyło się to święto demokracji, które było znakiem rozpoznawczym wyborów 15 października 2023, kiedy scena polityczna stała się różnorodna. Tym razem duopol PiS i KO zebrał 72,1 proc. głosów, o ponad 6 pkt proc. więcej niż w tamtych wyborach (66 proc.).

Porażkę poniosła Trzecia Droga, która po fali „Hołowniomanii” spadała w sondażach, nie mogąc znaleźć swojej drogi. Lewica pogrążyła się w stagnacji i kryzysie. Obie partie uzyskały razem tyle ile Trzecia Droga w wyborach parlamentarnych 2023.

Donald Tusk do politycznej walki z PiS wybrał język najostrzejszej retoryki, a fala rozliczeń wzniosła się tak wysoko, że nie widać w niej postulatów programowych ważnych dla Lewicy czy Trzeciej Drogi.

Śmierć żołnierza na granicy i trudna do rzeczowej oceny sprawa aresztowania żołnierzy za nadużywanie broni na granicy, wydawała się szansą na mobilizację elektoratu PiS. Donald Tusk w reakcji na ten kryzys odpowiedział w tonie „wojennego patriotyzmu” i wygrał – przynajmniej w kontekście wyniku wyborczego do PE.

Read Full ArticleOKO.press
Latest news
Related news

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here