Krystyna Garbicz, OKO.press, Polska
Ukraina, „mając gorzkie doświadczenie Memorandum budapesztańskiego”, zawczasu ostrzega, że nie przyjmie innych gwarancji bezpieczeństwa niż członkostwo NATO. Chce wejść do NATO, nawet jeśli część jej terytoriów jest okupowana
5 grudnia 1994 roku między Ukrainą, Rosją, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią zostało podpisane Memorandum budapesztańskie. Kijów zrezygnował w nim z broni jądrowej (z trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego na świecie) w zamian za gwarancje bezpieczeństwa (które nie sprawdziły się w 2014 roku, kiedy Rosja po raz pierwszy napadła Ukrainę).
Dwa dni przed 30. rocznicą tego wydarzenia Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy opublikowało oświadczenie, w którym
Ukraina zawczasu deklaruje, że nie zaakceptuje alternatywnych wariantów gwarancji bezpieczeństwa, które miałyby zastąpić członkostwo w NATO.
„Dziś Memorandum Budapesztańskie jest pomnikiem krótkowzroczności w podejmowaniu strategicznych decyzji dotyczących bezpieczeństwa. Powinno służyć jako przypomnienie dla przywódców społeczności euroatlantyckiej, że budowanie europejskiej architektury bezpieczeństwa kosztem Ukrainy, a nie z myślą o niej, jest skazane na niepowodzenie” – czytamy w oświadczeniu.
„Jedyną taką realną gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy, a także środkiem odstraszającym przed dalszą rosyjską agresją na Ukrainę i inne państwa, jest pełne członkostwo Ukrainy w NATO.
Mając za sobą gorzkie doświadczenie Memorandum budapesztańskiego, nie zaakceptujemy żadnych alternatyw, surogatów czy substytutów dla pełnego członkostwa Ukrainy w NATO”.
To oświadczenie nieprzypadkowo zostało opublikowane dwa dni wcześniej. Na 3-4 grudnia w Brukseli było zaplanowane spotkanie szefów MSZ krajów NATO, na które byli zaproszeni też przedstawiciele Ukrainy. I chociaż nie było przesłanek, że rozmowy mogą dotyczyć zaproszenia Ukrainy do sojuszu, Ukraina chciała po raz kolejny potwierdzić, że nie zmieniła pragnień. A wszyscy, którzy zabierają się za pisanie planów pokojowych – mają odpowiedź, co dla Ukrainy jest akceptowalne i dlaczego.
Jak pisze Serhij Sydorenko na łamach „Europejskiej Prawdy” wcześniej chodziły słuchy, że w grudniu Ukraina może usłyszeć symboliczną, ale ważną decyzję. Był to jednak plan na wypadek zwycięstwa Kamali Harris w wyborach w USA. Według Sydorenki po wygranej Trumpa Ukraina zmieniła taktykę. Przed inauguracją Trumpa chce „przygotować się do prezydentury Trumpa i do presji Waszyngtonu na Kijów, by rozpoczął negocjacje z Rosjanami”.
Zaproszenie Ukrainy do NATO
29 listopada minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha wysłał list do NATO o zaproszenie Ukrainy do przystąpienia do Sojuszu właśnie na spotkaniu w Brukseli 3-4 grudnia (zaproszenie do NATO teraz – to pierwszy punkt planu zwycięstwa, który w połowie października 2024 roku zaprezentował Wołodymyr Zełenski).
Tymczasem na spotkaniu w Brukseli dyplomaci skupili się na pomocy wojskowej dla Ukrainy. Ostatnio nasiliły się rosyjskie ataki na infrastrukturę krytyczną Ukrainy. Rosja próbuje odciąć elektrownie jądrowe od systemu energetycznego Ukrainy. Pisaliśmy w tym.
Jak zapraszać Ukrainę do NATO, gdy trwa wojna?
Oczywiście, w „gorącej fazie” wojny dołączenie Ukrainy do sojuszu jest mało prawdopodobne. Ale eksperci i politycy (ukraińscy i zachodni) mówili o scenariuszu, w którym do NATO „na razie” weszłyby terytoria pod kontrolą Kijowa. Władze ukraińskie odrzucały takie pomysły.
Z wypowiedzi prezydenta Zełenskiego z ostatniego tygodnia wynika, że ukraińska narracja stopniowo narracja się zmienia. Obecnie ukraińskiej armii brakuje sił (zasobów ludzkich i militarnych), żeby wyzwolić okupowane przez Rosję terytoria. Coraz rzadziej mówi się o osiągnięciu w najbliższym czasie granic z 1991 roku.
Jednak – co podkreślają ukraińscy eksperci:
- Zełenski nie zamierza rezygnować z terytoriów tymczasowo okupowanych – choć tę „tymczasowość” się już teraz pomija w oświadczeniach (według politologa Wołodymyra Fesenki sugerowanie, że może tu chodzić o „rezygnację” „jest stereotypową pomyłką zachodnich mediów, które nie zauważają, albo nie chcą zauważać niuansów”)
- i chce zaproszenia dla całej Ukrainy w jej międzynarodowo uznanych granicach.
- Zauważa jednak, że teraz art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego (który mówi o wspólnej odpowiedzi w przypadku agresji) miałby zastosowanie tylko na terytorium, które kontroluje Ukraina. Nie dotyczyłby okupowanej części, „ponieważ kraje są przeciwne ryzyku angażowania ich w wojnę”. A w przyszłości Ukraina odzyskałaby swoje ziemie drogą dyplomatyczną.
Innymi słowy, faktycznie pod „parasol” NATO miałyby wejść terytoria kontrolowane przez legalną ukraińską władzę. Ukraina nigdy nie zaakceptuje formalnie okupacji swoich ziem przez Rosję. I chociaż Krym od dziesięciu lat jest anektowany przez Rosję, Ukraina się go nie zrzekła.
Czekanie na Trumpa
Nikt nie wie, jakie decyzje w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej będzie podejmował Donald Trump. W zespole Trumpa pojawiają się pomysły, żeby „odłożyć” członkostwo Ukrainy w NATO na kolejne lata. Według ukraińskiego analityka politycznego Witalija Portnikowa, doradcy Trumpa są przekonani, że „główny problem jest zaniepokojenie Rosji o swoje bezpieczeństwo. Ma ono być rzekomo mniejsze, kiedy Ukraina wejdzie do NATO„. Doradcy Trumpa nie rozumieją, że ”Rosja nie chce wejścia Ukrainy do NATO, właśnie dlatego, by móc okupować jej terytorium”.
Wcześniej Portnikow w wywiadzie dla OKO.press mówił, że zakończenie wojny zależy od woli jednej osoby – Władimira Putina. Portnikow utrzymuje, że Putin nie zaakceptuje propozycji prezydenta USA (jeśli oczywiście Rosja nie będzie w złej sytuacji), ponieważ uzna ją za dowód słabości Trumpa.
Zdaniem analityka, kiedy Trump zobaczy, że wojny nie da się zakończyć i może ona trwać przez całą jego kadencję, zmieni stanowisko, żeby zachować reputację i ochronić interesy. Wtedy „może uznać ukraińską propozycję jako ratunek polityczny”.
Nie może znowu dojść do budapesztańskiej pomyłki
Według analityka oświadczenie ukraińskiego MSZ jest „ważne”, ale „deklaratywne”. Nie wpłynie na nastroje krajów sojuszniczych, a może przyczynić się do tego, że partnerzy Ukrainy przestaną szukać nowych pomysłów, a skupią się na wariancie integracji euroatlantyckiej Ukrainy. Niestety, możliwy jest też wariant zły: uznają, że Ukraina nie może dostać żadnych gwarancji bezpieczeństwa, ponieważ w grę wchodzi tylko członkostwo w NATO, a to byłoby zbyt ryzykowne (będą obawiać się, że Rosja użyje broni jądrowej, którą ciągle straszy Zachód).
Zdaniem Portnikowa, pomysł Zełenskiego z NATO mógłby mieć miejsce tylko w przypadku, gdy „konflikt będzie zamrożony i ogłoszone zostanie zawieszenie broni”. „A prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń, teraz gdy rosyjskie siły zbrojne kontynuują ofensywę, a rosyjskie rakiety i drony pojawiają się nad głowami Ukraińców, jest prawie zerowe. I jest mało prawdopodobne, aby sytuacja zmieniła się po objęciu urzędu przez nowego prezydenta USA” – uważa analityk.
Potrzebny jest gest polityczny
W radiu NV politolog Fesenko wyjaśniał, że formuła, o której zaczął mówić Zełenski, w praktyce oznacza, że „z jednej strony będzie to zabezpieczenie przed nową wojną Rosji przeciwko Ukrainie”, skoro większość terytoriów byłoby w NATO i napaść na kolejne ukraińskie terytoria oznaczałaby inwazję na sojusz (na co według Ukraińców Putin się nie odważy). Po drugie, to oznacza, że „NATO nie będzie brać na siebie odpowiedzialności za wyzwolenie okupowanych terytoriów i to pozostanie wewnętrznym problemem dla Ukrainy”.
Fesenko mówi, że dyskusja o NATO ma znaczenie „taktyczne”, ponieważ ukraińskie władze zdają sobie sprawę z tego, że Ukraina nie wejdzie do NATO, póki trwa wojna. Wspominając list ministra Sybihy, ekspert uważa, że Ukraina chce otrzymać zapewnienie, że czekają ją w NATO. Według Fesenki ten „gest polityczny jest potrzebny dla wzmocnienia pozycji Ukrainy na negocjacjach z Rosją”.
Podczas negocjacji najważniejszą rzeczą są gwarancje bezpieczeństwa – przyszłość w NATO. Chociaż zdaniem politologa „absolutnych gwarancji nie ma w ogóle”. Według Fesenki planem B mogłyby być gwarancje Stanów Zjednoczonych (komentował sytuację przed odmową MSZ od alternatyw) na zasadach dwustronnych. Oprócz tego Ukraina ma brać udział w stworzeniu europejskiego systemu bezpieczeństwa oraz zachowywać mocny potencjał militarny.
I chociaż część ekspertów odebrała oświadczenie MSZ pozytywnie, to są też ci, którzy mają wątpliwości. Mówią, że władze powinny mówić Ukraińcom, jaka naprawdę jest ich sytuacja, i nie tworzyć iluzji. Jeśli Ukraina miałaby pójść na ustępstwa, to prezydent musiałby o nich rozmawiać ze współobywatelami. Polityczne elity wspólnie powinny wyjaśniać różne scenariusze, jak może wyglądać zakończenie wojny i na co może pójść Ukraina.
Są też tacy, którzy mówią, że po negocjacjach Ukraina powinna wyjść silna, żeby w przyszłości odeprzeć kolejny rosyjski atak. O tym trzeba dyskutować, a nie o ustępstwach. Także oprócz dyskusji o przyszłości Ukraina powinna też przeprowadzać wewnętrzne zmiany w państwie, żeby przybliżyć swoje członkostwo w NATO i Unii Europejskiej.
Co z umowami o bezpieczeństwie, które Ukraina zawarła w 2024 roku?
W ciągu ostatniego roku Ukraina wiele sił poświęciła podpisaniu umów dotyczących bezpieczeństwa z co najmniej 28 krajami (w tym z Polską). Zgodnie z tymi umowami każdy kraj-sygnatariusz bierze na siebie konkretne zobowiązania, np. w strefie odbudowy gospodarczej Ukrainy.
Na razie komentatorzy uważają, że umowy te nie są sprzeczne z nowym stanowiskiem MSZ.
“Nowe stanowisko Ukrainy zostało sformułowane w taki sposób, aby nie wpływać na już podpisane dokumenty. Wszystkie one stwierdzają, że nie zastępują członkostwa w NATO. Co więcej, większość z tych umów wyraźnie stwierdza, że mają one na celu przybliżenie członkostwa. Wreszcie, wszystkie te dokumenty unikają sformułowania »gwarancje bezpieczeństwa«” – pisze Sydorenko. Dodaje, że w Kijowie „ponownie rozważają znaczenie i perspektywy dwustronnych traktatów bezpieczeństwa”.
Jak zapobiec ponownej inwazji Rosji?
W dyskusjach o tzw. gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy padają pomysły
- umowy z USA,
- gwarancji na zasadach dwustronności z europejskimi i amerykańskimi partnerami,
- umów z państwami, które mają broń jądrową,
- umieszczenia żołnierzy zagranicznych na linii demarkacyjnej (pomysły polityków zagranicznych)…
Jednak zdecydowana większość ukraińskich polityków i komentatorów jest przekonana, że najlepszą gwarancją dla Ukrainy jest właśnie przyszłość w NATO.
Po oficjalnym oświadczeniu MSZ staje się jasne, że Ukraina nie zamierza rozpatrywać wymienione wyżej (oraz inne) warianty, oprócz członkostwa w NATO.
Według sondażu Centrum Razumnkowa przeprowadzonego pod koniec września 2024 roku, gdyby w najbliższym czasie było referendum za członkostwem Ukrainy w NATO, to 82 proc. wzięłoby w nim udział,
z nich 86 proc. głosowałoby za dołączenie kraju do sojuszu.
Ukraina rozumie, że mimo oświadczeń o koniecznym członkostwie w NATO, to nie szybko stanie się rzeczywistością. Jednak stanowisko Ukrainy powinno brzmieć głośno i być powtarzane, żeby zachodni partnerzy zżyli się z tą myślą, że jest to nieuniknione i jedyne rozwiązanie dla stałego pokoju nie tylko Ukrainy, a i całej Europy.