Eva Čeplová, OKO.press, Polska
Polska jest w Czechach modna. Nie dość, że na północ wyrusza rekordowa liczba czeskich turystów, to także zwiększa się ilość Czechów, którzy zdecydowali się zacząć uczyć polskiego. Wśród nich jest coraz więcej tych, którzy planują rozszerzyć działalność gospodarczą na północnego sąsiada
Bożska lahvice. Przytulną kawiarnię-księgarnię w sercu historycznego centrum Pragi zdobią półki z książkami. Obok czeskiego i angielskiego słychać tu dziś także polszczyznę. Około 15 osób przy stole w tyle sali żywo dyskutuje. Czy to turyści z Polski?
Ależ skąd! Adam, Tomasz, Jana i Krystian to Czesi, rozmawiają z sobą jednak po polsku, podobnie jak pozostałych dziesięć osób u podłużnego stołu. W taki sposób wspólnie konwersują w każdy pierwszy czwartek w miesiącu, kiedy dla wielbicieli polszczyzny organizuje wieczorne spotkanie przy piwie i grach planszowych Polski Instytut w Pradze.
Poziom zaawansowania uczniów różni się tak samo, jak powody, dla jakich się tego języka uczą. Polska muzyka, podobieństwo języków i pozytywne doświadczenia z pobytu – takie przyczyny zainteresowania polszczyzną wymieniają uczestnicy spotkania.
Najczęściej powtarzają jednak słowa podziwu dla dynamicznego rozwoju polskiej gospodarki.
„Podoba mi się to, jak Polska poszła w górę po upadku komunizmu. Myśmy się tu w Czechach jakoś zacięli, podczas gdy oni mają obecnie szansę wyprzedzić w wielkości gospodarki nawet Wielką Brytanię” – mówi wyraźnie przejęty Krystian.
Polska na tyle oczarowała dwudziestoletniego studenta, że postanowił poświęcić jej swoje studia. Już drugi rok studiuje zatem polonistykę na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Karola. Wraz z Krystianem odwiedza ten sam wydział rekordowa liczba studentów. O ile sąsiadujące instytuty germanistyki i rusycystyki prześladują w ostatnich latach półpuste sale wykładowe, filologia polska przeżywa złote czasy. „W tym roku i w ubiegłym pierwszy rok studiów rozpoczęło około 20 studentów. A w czasach przed epidemią było ich co roku ledwie 10-12” – opowiada Renata Rusin-Dybalska, lektorka polskiego z polonistyki w Pradze. Podobna sytuacja jest w Brnie. Polskie studia na tamtejszym Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Masaryka wprawdzie nie mogą się pochwalić bezpośrednim wzrostem studiujących, w przeciwieństwie do innych tamtejszych filologicznych kierunków nadal cieszą się wysoką popularnością. Zainteresowanie kursami języka polskiego dla studentów pozostałych kierunków jest za to tak wysokie, że katedra nie jest w stanie pokryć zapotrzebowania dostateczną ilością lektorów. „Powiedziałbym, że za tym stoją przede wszystkim dobre perspektywy na przyszłość, które oferuje współpraca polsko-czeska. Żaden z naszych absolwentów nie został bez pracy” – mówi Voxpot Roman Madecki z instytutu w Brnie.
Od Biedronki do Bałtyku
Zwiększone zainteresowanie językiem polskim zdecydowanie nie ogranicza się tylko do sfery akademickiej. Przeciwnie, polski przyciąga w ostatnich czasach coraz więcej Czechów, którzy swoje studenckie lata mają już dawno za sobą. Wiedzą o tym także w Instytucie Polskim w Pradze.
„Zdecydowanie obserwujemy coraz większe zainteresowanie. Jeszcze przed covidem otwieraliśmy przeciętnie cztery kursy w semestrze. Po epidemii liczby wystrzeliły w górę.
Mamy 10 pełnych kursów” – pochwaliła się tym pozytywnym trendem Renata Rusin- Dybalska, która pracuje jako lektorka polskiego również tutaj.
Jej zdaniem obok środowiska akademickiego na lekcjach w Instytucie spotyka się znacznie bardziej zróżnicowana grupa uczniów: od licealistów po zwykłych Czechów, którzy po prostu polubili podróżowanie po wybrzeżu Bałtyku.
„Interesujące, że prawie nikt z naszych studentów nie ma polskich korzeni”
– uzupełnia Rusin-Dybalska.
O nowiuteńkich polskich autostradach i warszawskich drapaczach chmur w Czechach napisano w ciągu ostatnich 10 lat wiele. Jak to się dzieje, że dopiero teraz polszczyzna dociera do coraz większej liczby Czechów?
„Moim zdaniem w znaczący sposób wpłynął na to covid” – mówi Wit Dostal, specjalista ds. współpracy środkowoeuropejskiej i polityki polskiej ze Stowarzyszenia Spraw Międzynarodowych.
Właśnie w czasie pandemii wielu Czechów wyruszyło w podróż dalej, niż tylko do klasycznych przygranicznych supermarketów i zaczęło dokładniej odkrywać kraj na północy. Kierowała nimi nie tylko nieduża odległość, ale i to, że Warszawa wtedy częściowo obniżyła VAT na artykuły spożywcze.
„Do Polski zaczęli przyjeżdżać ludzie, którzy by w normalnych okolicznościach najchętniej pojechali gdzie indziej”. Później wielu z nich a własne oczy przekonało się, że nazywanie Polski ekonomicznym tygrysem Europy rzeczywiście jest na rzeczy.
„Dziś to zupełnie normalne powiedzieć, że jedzie się na wakacje nad Bałtyk. Jeszcze przed pięciu laty nic podobnego nie miało miejsca” – przypomina Dostał i dodaje, że wtedy wprawdzie Czesi do Polski również jeździli chętnie, ale ograniczali się głównie do zakupów na pograniczu.
Jego słowa potwierdzają także statystyki. Tylko na wybrzeże Bałtyku w tym roku według Gazety Wyborczej miało wyprawić się 550 tysięcy Czechów.
Polszczyzna jako wybór pragmatyczny
Pozytywny obraz Polski dodatkowo wzmacnia jeszcze jeden czynnik, to znaczy jej rosnące znaczenie gospodarcze. Według Rusin-Dybalskiej jest to odczuwalne także przy okazji zainteresowania językiem polskim. „Do Instytutu przychodzi teraz coraz więcej Czechów, którzy chcą uczyć się języka z powodu zawodowych”, podkreśla lektorka. Między ich studentami dziś na co dzień spotyka się dyplomatów, prawników i pracowników administracji państwowej.
Nigdy przedtem polszczyzna nie zaliczała się do języków, które by Czesi wybierali z powodów praktycznych – z wyjątkiem pogranicza. Młoda Słowaczka Barbara, z którą rozmawiał Voxpot, mieszka w Pradze od 10 lat, ale codziennie w pracy używa języka polskiego. Dla pewnej niemieckiej fundacji monitoruje polityczną sytuację w rodzinnej Słowacji i właśnie w Polsce. Choć prawdopodobnie wystarczyłby jej angielski, znajomość języka w tym przypadku uważa za nie do przecenienia. Nie tylko ma większy wgląd w tamtejszą rzeczywistość, ale również dzięki niemu może budować z polskimi partnerami lepsze relacje.
Z tych samych powodów, co Barbara będzie prawdopodobnie w najbliższych latach brać do rąk podręczniki do polskiego jeszcze więcej Czechów – szczególnie tych, którzy chętnie rozszerzyliby swoją działalność gospodarczą na północnego sąsiada. „Zdecydowanie jest tam wielki potencjał. Ciekawym okiem na Polskę patrzy teraz szereg eksporterów, dotąd uzależnionych od eksportu do Niemiec”, mówi Voxpot ekonomista i członek Narodowej Rady Ekonomicznej Dominik Stroukal. Za tym trendem jego zdaniem stoi przede wszystkim panująca w Niemczech stagnacja.
Gospodarka kluczowego europejskiego gracza przeżywa w ciągu ostatniego półtora roku trudne chwile. Niemiecki PKB nie rośnie i zdaniem Stroukala nic nie wskazuje na to, że by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Tymczasem za wschodnią granicą panuje zdecydowanie bardziej optymistyczny nastrój.
Jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego, Warszawa należy do europejskich prymusów i także w tym roku prognozy są optymistyczne. Polskę dotknął wprawdzie wysoki deficyt budżetowy, ale kryzysy nadal go omijają.
„W momencie, kiedy zachodnie gospodarki się zapadały, Polska nadal rosła”, podsumowuje ekonomista. „Nie oznacza to jednak, żeby eksporterzy chcieli lekceważyć Niemcy. Szukają tylko innych kanałów, aby zabezpieczyć swoje interesy ekonomiczne”.
Coraz większe przesunięcie aktywności czeskiego biznesu do Polski potwierdzają także dane Ministerstwa Przemysłu i Handlu, które otrzymał Voxpot. Szczególnie w ostatnich latach rośnie w Polsce udział czeskich inwestycji. Wzrósł on w ciągu roku 2022 o 10,4 proc.
Inwestycje płyną szerokim nurtem także w przeciwnym kierunku. W Czechach w tym samym czasie wzrosły średnio o 29 proc., a rekordowe liczby wykazuje także dwustronny handel, w którym obustronna współpraca w ciągu ostatnich 15 lat przechodziła burzliwy rozwój.
Handel między oboma krajami w tym czasie wzrósł o 176,6 proc., osiągając rekordowy poziom. Długo czerpała z tego korzyści głównie Polska, która stopniowo wyszła na pozycję trzeciego co do wielkości eksportowego i importowego partnera Czech.
Czechy w tym równaniu przez lata traciły. W roku 2011 wpadły w obszar ujemnego bilansu handlowego i złapały drugi oddech dopiero w ubiegłym roku. To wtedy w końcu więcej do Polski wyeksportowały, niż z niej zaimportowały. I to tempo nie maleje: dane za pierwszych osiem miesięcy tego roku wskazują, że nasz północny sąsiad stanie się dla nas drugim co do znaczenia krajem eksportowym. Przeskoczy w ten sposób nawet Słowację.
Ze względu na korzystny rozwój ekonomiczny, który dla Warszawy przewidują prognozy, być może otwiera się nowy rozdział jeszcze bardziej zacieśnionych relacji gospodarczych.
Aby tak się stało, konieczny jest impuls w sferze, w której jak dotąd wyraźnie w stosunku do Polski pozostajemy w tyle: w budowie nowoczesnej infrastruktury transportowej. To według słów wojewody pardubickiego Michala Kortysza podstawa jakiejkolwiek dalszej współpracy gospodarczej. Mając lepsze autostrady, Praga i Warszawa najprawdopodobniej mogłyby cieszyć się z jeszcze silniejszych więzów gospodarczych.
Na zdjęciu: droga ekspresowa S3, łącząca Świnoujście z granicą Polski i Czech.