Prawa połowa Niemiec i jej tajemnice. Dlaczego Wschód tak polubił autorytarne AfD?

Nancy Waldmann, OKO.press, Polska

„Na Wschodzie masz krowy i kurnik, na Zachodzie LGBTQIA i wariatów” – śpiewa z dumą Björn Banane, piosenkarz, sympatyk AfD i teorii spiskowych. Tuż przed wyborami do Bundestagu niemiecka dziennikarka Nancy Waldmann pisze dla OKO.press o przyczynach popularności skrajnych ugrupowań

Pruska i rosyjska flaga na znak przyjaźni z Putinem. Naziści przejmujący hale dworców kolejowych i skandujący „Niemcy dla Niemców”. Imprezy wyborcze Alternative für Deutschland (Alternatywa dla Niemiec, AfD), na których ludzie tańczą do piosenki z tekstem „Wszystkich ich deportujemy”. Gdy takie obrazy pojawiają się w mediach, część niemieckiej opinii publicznej zadaje sobie pytanie: co jest nie tak z tymi na Wschodzie?

Warto jednak pamiętać, że twórcami i odbiorcami ogólnokrajowego obiegu medialnego są przede wszystkim mieszkańcy Niemiec Zachodnich. Dirk Oschmann, profesor literaturoznawstwa z Lipska, w swoim pełnym gniewu bestsellerze z 2023 roku „Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód” pisze: „Zachód podnosi sam siebie do rangi normy, Wschód jest jedynie od niej odchyleniem i służy jako negatywna powierzchnia projekcyjna, aby nadać sobie pozytywną tożsamość – według postkolonialnego wzoru”.

Oschmann został oskarżony o zdejmowanie ze wschodnich Niemców odpowiedzialności za ich własny los, ale trafił w ważny temat i wywołał debatę na temat Niemiec Wschodnich. Padło w niej ważne pytanie: które doświadczenia są przyczyną przesunięcia się wschodnich Niemiec na prawo: czy te sprzed 1989 roku – tu podnosi się nieprzepracowany proces socjalizacji w dyktaturze NRD – czy może jednak okres transformacji po zjednoczeniu kraju?

W Polsce obraz Niemiec jest raczej zgodny z zachodnioniemiecką normą. Jednak ostatnio uwaga opinii publicznej jest mocniej skierowana na Wschód, a powód jest prosty: wzrost wpływów partii skrajnych. Dzwony alarmowe biją z powodu ich bliskości z Rosją i sprzeciwu wobec wsparcia zbrojnego dla Ukrainy, a rzecz dotyczy zarówno AfD, jak i lewicowo-populistycznego Sojuszu Sahry Wagenknecht (BSW).

Rekordowe wyniki AfD w wyborach

Zgodnie z przewidywaniami skrajnie prawicowa AfD osiągnęła w zeszłorocznych wyborach rekordowe wyniki we wschodnich Niemczech. Najpierw po majowych wyborach europejskich AfD stała się najsilniejszą partią we wszystkich pięciu wschodnich krajach związkowych – Meklemburgii-Pomorzu Przednim, Brandenburgii, Saksonii-Anhalt, Saksonii oraz Turyngii. Zdobyła od 28 do 32 procent głosów w każdym landzie, czyli średnio dwa razy więcej niż w całych Niemczech (16 procent). Partia Wagenknecht uzyskała zaś od 13 do 16 procent głosów we wschodnich krajach związkowych (6 procent w całym kraju).

To oznacza, że blisko połowa wschodnioniemieckich wyborców głosowała na AfD lub BSW.

Obie partie skorzystały na frustracji związanej z rozpadającą się koalicją w Berlinie.

Tendencja ta utrzymała się podczas wrześniowych wyborów w Saksonii, Turyngii i Brandenburgii. Wyniki AfD: w Saksonii 31 procent, w Brandenburgii 29 procent, a w Turyngii 33 procent. Chociaż AfD stała się najsilniejszą partią tylko w Turyngii, w porównaniu z 2019 rokiem w każdym landzie poprawiła swój wynik.

BSW osiągnęła od 12 do 16 procent w tych landach i weszła w skład rządu w Turyngii i Brandenburgii. Ale AfD już nikt do współrządzenia nie zaprosił, żadna inna partia nie chce z nią współpracować.

Czym jest AfD i czego chce?

AfD łączy ruchy prawicowe, skrajnie prawicowe i radykalnie konserwatywne. Została założona w 2013 roku jako eurosceptyczna partia na prawo od CDU. Zyskała na sile w wyniku napływu uchodźców do Niemiec w latach 2015-16. Partia oparła się także na prawicowych ekstremistycznych strukturach i społecznościach, które istniały w Niemczech Wschodnich już od lat 90. AfD otrzymała dodatkowy impuls dzięki ruchowi Querdenker (tzw. myślących pod prąd/w poprzek). Ruch ten ostro występował przeciwko polityce wobec pandemii koronawirusa, a po 2022 roku przeciwko sankcjom wobec Rosji. W ostatnich latach nacjonalistyczne skrzydło partii kierowane przez lidera AfD w Turyngii Björna Höcke wypchnęło z tego ugrupowania konserwatystów.

Wielokrotnie na jaw wychodziły powiązania między politykami AfD we wschodnich Niemczech a grupami neonazistowskimi lub prorosyjskimi sieciami. AfD była zmuszona reagować na to wyrzucaniem osób z partii.

Znane też są powiązania z Obywatelami Rzeszy (odrzucającymi istnienie RFN), którzy osiedlili się na słabo zaludnionych obszarach na wschodzie.

Politycy AfD lubią narzekać na „skorumpowane państwo partyjne”, które chcą zlikwidować. Poza tym program partii to powrót do dawnych czasów:

  • promowanie niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego i utrzymywanie produkcji silników spalinowych,
  • trzymanie się paliw kopalnych,
  • obniżanie podatków i świadczeń socjalnych,
  • zniesienie sankcji wobec Rosji,
  • zakończenie wsparcia dla Ukrainy,
  • przeprowadzenie referendum w sprawie wyjścia Niemiec z UE,
  • ograniczenie praw aborcyjnych i zniesienie praw dla osób transpłciowych.

Problem demograficzny

Dwie trzecie wyborców AfD stanowią mężczyźni w średnim wieku, partia szybko rozszerza też swoją bazę o młodych mężczyzn. Wśród wyborców w wieku od 18 do 24 lat AfD uzyskała ostatnio 38 procent głosów. W Turyngii 38 procent mężczyzn głosowało na AfD.

W swojej książce „Ungleich vereint” (Nierówno zjednoczeni) badacz Niemiec Wschodnich Steffen Mau poddaje analizie demografię jako jeden z trzech obszarów, w których utrwaliły się nierówności w warunkach życia między Wschodem a Zachodem. Przez długi czas Wschód się kurczył, podczas gdy Zachód rósł.

Populacja pięciu wschodnioniemieckich krajów związkowych wynosi obecnie 12,6 miliona (z wyłączeniem Berlina), czyli o dwa miliony mniej niż w 1991 roku, podczas gdy Niemcy Zachodnie (w tym Berlin) liczą 72 miliony, czyli o osiem milionów więcej niż w 1991 roku. Przyczynił się do tego ekstremalny spadek liczby urodzeń po upadku muru berlińskiego (ponad 50 proc. mniej urodzeń) i masowa migracja do Niemiec Zachodnich.

Wschód miał ogromny problem z rynkiem pracy. Szacuje się, że po 1989 roku 80 proc. mężczyzn z Niemiec Wschodnich tymczasowo straciło zatrudnienie. Kobiety częściej przenosiły się na Zachód, ponieważ były lepiej wykształcone i lepiej radziły sobie z zawirowaniami związanymi z transformacją, tam też wychodziły za mąż za mężczyzn z Niemiec Zachodnich, podczas gdy odwrotna sytuacja prawie nigdy nie miała miejsca.

Wschodnioniemieccy mężczyźni nie mogli zaoferować ani bezpieczeństwa finansowego, ani prestiżu.

W rezultacie w wielu regionach Niemiec Wschodnich występuje znacząca nadwyżka mężczyzn, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń. Wpływa to na normy męskości i skłonność do przemocy – pisze w swojej pracy Steffen Mau.

Spadek demograficzny oznacza również, że wiele obszarów na wschodzie Niemiec nie rozwinęło się gospodarczo i społecznie. Istnieją wprawdzie „wyspy postępu” i ośrodki miejskie, takie jak Lipsk, Jena, Drezno czy Rostock. Ale wschodnie Niemcy nie są tak zurbanizowane i uprzemysłowione jak zachodnie. 30 procent wschodnich Niemców pracuje w sektorach o najniższych zarobkach.

Spowolniona demokratyzacja

W wiejskich, starzejących się i słabych gospodarczo regionach ludzie głosują na bardziej radykalne opcje polityczne — nie ma w tym nic zaskakującego. Bardziej kontrowersyjny jest inny obszar nierówności, do którego odnosi się Steffen Mau – kultura polityczna. Zachodnioniemieckie media chętnie piszą o Wschodzie, jako o „ciemnych Niemczech”, gdzie ludzie rzekomo nie rozumieją demokracji i – rzekomo – głosują na niedemokratyczne partie.

Faktem jest, że wielu mieszkańców Niemiec Wschodnich ma zastrzeżenia do demokracji partyjnej. Istnieją ku temu powody – Mau nazywa to „spowolnioną demokratyzacją” między upadkiem muru w 1989 roku a zjednoczeniem w 1990 roku. Krótki, dziki okres po zakończeniu dyktatury partii SED był czasem okrągłego stołu i oddolnych eksperymentów demokratycznych w Niemczech Wschodnich.

Ale wraz z przystąpieniem do RFN w październiku 1990 roku młode sadzonki demokracji zostały wyrwane.

Rząd Kohla zrobił to całkiem świadomie, odrzucając nowe formy partycypacji. Obawiano się starych układów partii komunistycznej, uważano też te nowe formy za destrukcyjne. W Bonn, ówczesnym centrum władzy, nie chciano, by zmiany ze Wschodu rozlały się na Zachód. Dlatego przeniesiono gotowe struktury państwa z Zachodu, w tym kadrę zarządzającą ministerstwami, urzędami, uniwersytetami i sądami.

Niemcy Wschodni nie mieli szansy na popełnienie własnych błędów politycznych. Ugrupowania zachodnioniemieckie wchłonęły nowe partie ze Wschodu. Z jednym wyjątkiem: następczyni SED, znanej obecnie jako Die Linke. Partia ta przez długi czas była uniwersalną reprezentantką wschodnioniemieckich interesów. Dzisiaj tę rolę coraz bardziej przejmuje AfD.

Oddanie sterów na Zachód

„Podstawowym wschodnioniemieckim doświadczeniem w tamtym czasie było to, że osoby mające władzę polityczną, wpływające na dyskurs i potencjał ekonomiczny, nagle nie znajdowały się już w Berlinie Wschodnim, ale na zachodzie republiki” – pisze Steffen Mau. W wyborach w 1990 roku większość Niemców Wschodnich głosowała za Helmutem Kohlem, marką niemiecką i przystąpieniem do RFN. W konsekwencji tego wyboru zaraz po własnej rewolucji pozbawili się wpływu na ogólnokrajową politykę.

Do dziś partie niemieckie mają bardzo słabą bazę członkowską w landach Niemiec Wschodnich.

Nierzadko zdarza się, że osoby z Niemiec Zachodnich kandydują z okręgów na wschodzie w wyborach do Bundestagu lub Parlamentu Europejskiego. Niemcy wschodni rzadko dostają wysokie miejsca na listach wyborczych. Nie inaczej jest w przypadku AfD. Należy do niej stosunkowo niewiele osób, ale partia ta często jest jedynym ugrupowaniem politycznym w jakikolwiek sposób obecnym w wioskach Brandenburgii bądź Saksonii. AfD regularnie organizuje tam na przykład imprezy z darmowym piwem.

Na kartach do głosowania występują partie, które są słabo zakorzenione w danym miejscu. A to oznacza, że komunikacja między polityką a ludnością, między „górą a dołem”, jest zachwiana. Ludzie tacy jak Steffen Mau i Dirk Oschmann opowiadają się za wypróbowaniem nowych form demokratycznego uczestnictwa na Wschodzie. Mowa o referendach, okrągłych stołach, radach obywatelskich.

Krowy i kurnik

Lęki i resentymenty służą populistom, którzy inicjują wojnę kulturową między górą a dołem, ale także między Wschodem a Zachodem:

„Na Wschodzie rodzina oznacza matkę, ojca i dziecko Na Zachodzie nie ma to znaczenia, ponieważ są tak otwarci. My tu dbamy o porządek, tutaj dbamy o nasze. Na Zachodzie Ali bawi się z glinami w kotka i myszkę. Na wschodzie masz krowy i kurnik Na Zachodzie LGBTQIA i wariatów. Wschód, Wschód, Wschodnie Niemcy!”

Tak śpiewa Björn Banane, wokalista sławny w środowisku nowej prawicy i dobrze podsumowuje dominującą tam narrację.

Założycielka BSW Sahra Wagenknecht, bardzo popularna we wschodnich Niemczech, także chętnie inicjuje takie przepychanki. Przedstawia się jako głos zdrowego rozsądku przeciwko kosmopolitom czy lewicowej kulturze woke. I robi też coś, co budzi w Polsce słuszny niepokój: przedstawia Putina jako przewidywalnego autokratę.

Sympatia dla Rosji – z przekory czy z przekonania?

Ważne pytanie dla nas brzmi – czy wielu mieszkańców Niemiec Wschodnich jest prorosyjskich na przekór systemowi, czy z przekonania?

Berliński historyk Ilko-Sascha Kowalczuk ma na ten temat sprecyzowany pogląd. Twierdzi, że AfD i BSW tak naprawdę dążą do ustanowienia reżimu podobnego do tego, który znamy z dzisiejszej Rosji. Uważa, że wyborcy tych partii doświadczyli „szoku wolności” związanego z nagłą zmianą polityczną w 1989, dlatego też nie szanują wolności i beztrosko wyrzuciliby liberalną demokrację za burtę po prostu z sympatii dla autorytaryzmu jako systemu politycznego.

Historyczka Christina Morina pisze, że wschodnioniemiecki populizm jest powiązany ze szczególną „ideą demokracji ludowej” kultywowaną w NRD. Na wschodzie „lud” był postrzegany jako jednostka organiczna, która ma mieć bezpośredni wpływ na rządzących. W RFN było jasne, że obywatele jako suweren co cztery lata przekazują swój głos wybranym przedstawicielom. Według Moriny Niemcy ze Wschodu odrzucili zachodnioniemiecki patriotyzm konstytucyjny jako „bezduszny” i postrzegają obowiązujący system polityczny w całości jako dysfunkcyjny.

Nancy Waldmann jest dziennikarką „Märkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą. Pisze o Polsce, pograniczu polsko-niemieckim i Europie Wschodniej.

Read Full ArticleOKO.press
Latest news
Related news

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here