Sławomir Zagórski, OKO.press, Polska
Dyrektorka Lekarzy bez Granic w Polsce Draginja Nadażdin: „Czego się najbardziej obawiam? Instrumentalizacji pomocy humanitarnej. Jej upolitycznienia i stawiania warunków. No i oczywiście tego, że będzie ona niewystarczająca”
Jedną z pierwszych decyzji Donalda Trumpa po objęciu urzędu prezydenta w styczniu 2025 r. było wstrzymanie pomocy humanitarnej, jaką USA udzielały od dawna wielu krajom na świecie. Gros tej pomocy szło poprzez Amerykańską Agencję ds. Rozwoju Międzynarodowego, w skrócie USAID. Nowa administracja wzięła pod lupę wszystkie dotychczasowe programy USAID (było ich 5341). Po audycie utrzymano zaledwie 898 z nich.
Ponieważ Stany były najbardziej szczodrym darczyńcą na świecie, konsekwencje nagłego wstrzymania pomocy są bardzo dotkliwe. Zarówno te odczuwalne od razu, jak i te, których można się spodziewać w przyszłości. Pisaliśmy o tym w OKO.press.
Dziś rozmowa na ten temat z dyrektorką Lekarzy bez Granic w Polsce Draginją Nadażdin.
Sławomir Zagórski, OKO.press: Jak ocenia Pani sytuację dzisiaj, po czterech miesiącach rządów Trumpa, jeśli chodzi o amerykańską pomoc humanitarną?
Draginja Nadażdin: Zrobiliśmy przegląd tego, co dzieje się po stu dniach od decyzji o praktycznym wstrzymaniu tej pomocy. Konsekwencje, które widzimy w naszych projektach, są w wielu miejscach bardzo namacalne i dotkliwe.
My jako organizacja nie otrzymywaliśmy wprawdzie żadnego wsparcia ani ze strony USAID, ani rządu Stanów Zjednoczonych. Natomiast wyraźnie widzimy, jak bardzo brak tej pomocy dotknął naszych partnerów. Widzimy, w jaki sposób cięcia w funduszach USAID wpłynęły bezpośrednio na życie ludzi w wielu miejscach na całym świecie.
To dotyczy m.in. walki z HIV i AIDS, kwestii dotyczących zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego, sytuacji uchodźców, dostępu do wody pitnej, dostępu do szczepionek profilaktycznych. Lista obszarów dotkniętych cięciami jest bardzo długa.
Haiti, Meksyk, Somalia, Sudan Południowy, Etiopia
Które kraje, Pani zdaniem, ucierpiały na tym już najbardziej?
Lekarze bez Granic działają w 70 krajach. Większość z nich korzystała z pomocy świadczonej przez USAID. Pomoc ta kierowana była m.in. do lokalnych ministerstw zdrowia lub do funkcjonujących na miejscu organizacji humanitarnych. Widzimy, co dzieje się, gdy nagle to wsparcie się urywa.
Podam przykład. Na Haiti organizacja Solidarites International musiała z braku funduszy zawiesić dostarczanie wody pitnej i infrastruktury sanitarnej. Dotyczyło to kilku miejsc, gdzie przebywały osoby, które uciekły przed przemocą ze stolicy kraju – Port-au-Prince. Musieliśmy od razu tam wkroczyć, żeby nie powstała luka. Wiadomo bowiem, że w momencie, gdy nie ma wody pitnej, nie ma odpowiedniej struktury sanitarnej, mamy gwarancję, że bardzo szybko pojawią się choroby zakaźne.
W przypadku Meksyku i krajów Ameryki Środkowej i Południowej wstrzymanie pomocy dotknęło migrantów próbujących dostać się do Stanów Zjednoczonych drogą przez Meksyk. Widzimy to przede wszystkim w schroniskach dla kobiet i dzieci. W miejscach, gdzie udzielano pomocy prawnej, gdzie udzielano wsparcia ofiarom przemocy.
Dodam, że ten szlak migracyjny jest niebezpieczny, a przemoc, która dotyka tych ludzi, jest wyjątkowo okrutna. Niestety wiele miejsc, które wymieniłam, zostało zamkniętych. Zamknęły się też szpitale. Jest coraz mniej miejsc, do których możemy kierować naszych pacjentów.
Cierpią również bardzo mieszkańcy Somalii, Sudanu Południowego, Etiopii.
Bardzo złożony system
Widzi Pani możliwości, żeby inne, bogatsze państwa mogły wypełnić lukę, którą wywołało wstrzymanie pomocy humanitarnej przez Stany?
Moim zdaniem nie ma takiej możliwości. Stany Zjednoczone przeznaczały na pomoc humanitarną bardzo dużą kwotę, dlatego trudno je zastąpić.
Co więcej, zauważamy, że niektóre kraje również obcinają swoje fundusze na ten cel. Dzieje się to z różnych powodów. Poszczególne państwa mają różne priorytety budżetowe. Chcielibyśmy naturalnie, by nastąpił ruch odwrotny. Jest wielka potrzeba, by inne kraje zwiększyły pomoc i to znacząco i żeby zrobiły to w sposób skoordynowany.
Zaskoczyła mnie Pani stwierdzeniem, że niektóre kraje idą śladem Ameryki, ograniczając pomoc.
Tak się niestety dzieje. Krajem tym jest np. Wielka Brytania.
Ostatnio pojawiły się doniesienia, że żywność przeznaczona dla krajów, które zmagają się z klęską głodu, zalega w magazynach, psuje się.
Mogę mówić tylko o tym, co widzimy na własne oczy. Ale na pewno niedożywienie jest jednym z tych obszarów, na które cięcia w finansowaniu amerykańskim, będą mieć poważny wpływ. Ma to miejsce np. w Somalii, ale także w innych krajach. To, co my obserwujemy, to że jako organizacja nieraz korzystaliśmy z samolotów ONZ, żeby dostarczyć różne nasze środki pomocowe do trudno dostępnych obszarów. Obecne cięcia mogą to uniemożliwić.
Poważna, odpowiedzialna pomoc humanitarna jest bardzo złożonym systemem, w którym uczestniczy cały łańcuch współpracujących ze sobą partnerów. Żadna organizacja ani rządowa, ani pozarządowa nie jest w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb, które pojawiają się w konkretnym kraju dotkniętym np. konfliktem. Dlatego ta współpraca różnych partnerów jest tak bardzo ważna. Bardzo ważne jest również to, żebyśmy w chwili, gdy Stany Zjednoczone dokonują tak wielkich cięć, uzmysłowili sobie, że to oznacza załamanie wielu elementów tego złożonego systemu.
17 mln uratowanych dzieci
W niedawnej rozmowie z polskim lekarzem pracującym dla Lekarzy bez Granic padło stwierdzenie, że trzeba podkreślać, jak wiele dobrego przyniosła do tej pory amerykańska pomoc humanitarna. Że to jest klucz do tego, by Stany do niej wróciły. A może to naiwny punkt widzenia, bo podkreślanie dobrych stron w efekcie nic nie daje?
Jedna rzecz jest oczywista i potwierdzają to liczby. Do tej pory Stany Zjednoczone były największym darczyńcą pomocy międzynarodowej na świecie. Pod tym względem nikt nie może ich zastąpić.
Dla nas jasne jest to, że pomoc humanitarna nie powinna być upolityczniana. Nie powinna być w żaden sposób instrumentalizowana. Kiedy widzimy, ile osób zostało objętych do tej pory pomocą, ile ludzkich istnień udało się uratować, możemy sobie wyobrazić, co się będzie działo w najbliższych latach bez niej. Pozostaje nadzieja, że wszystkie bogatsze kraje uświadomią sobie, jak ważna to działalność i jak istotną rolę pełni w dzisiejszym świecie.
Jedną z chorób zakaźnych, która atakuje w krajach dotkniętych konfliktami, jest cholera. Obawia się Pani, że będzie to rosnący problem m.in. w Afryce w wyniku braku pomocy humanitarnej?
Tak, to już się dzieje w obszarach przygranicznych między Sudanem Południowym a Etiopią. Tam się szerzy cholera. Z jednej strony mamy eskalację przemocy, ludzie uciekają, jest utrudniony dostęp do wody pitnej. A z drugiej organizacje humanitarne ograniczyły swoją obecność. Organizacje, które działały tam za pomocą mobilnych klinik, zawiesiły swoją działalność właśnie z powodu cięć USAID.
Takie – wydawać by się mogło punktowe – przykłady bardzo dobrze ilustrują, co się dzieje z cholerą w momencie, gdy nagle brakuje pieniędzy na pomoc i kiedy nie ma na to żadnego antidotum. To dotyczy nie tylko cholery, ale także innych chorób zakaźnych, w tym chociażby AIDS, gruźlicy. Jeszcze do niedawna wsparcie USAID dla organizacji, które pomagały pacjentom dotkniętym gruźlicą, AIDS czy cholerą było ogromne.
Wyjątkowo groźny może okazać się skutek cięć finansowych, które dotknęły GAVI – globalnego sojuszu, który od ćwierć wieku rutynowo dostarczał do wielu państw szczepionki. Szacuje się, że przez 25 lat działalności GAVI dzięki szczepionkom uratowano życie 17 milionom dzieci. Co będzie dalej? Kolejne szacunki mówią, że w ciągu najbliższych pięciu lat ze względu na cięcia, 75 milionów dzieci nie otrzyma tych rutynowych szczepień. A to może przełożyć się na to, że ponad milion dzieci umrze z powodu chorób, przeciwko którym nie zostaną szczepione.
Bezsilność?
Gdy przegląda Pani materiały czy też słyszy od kolegów, co się dzieje dziś w różnych rejonach świata, co dla Pani osobiście jest najsmutniejsze, najtrudniejsze?
Postrzegam to, co się dzieje z wielu stron. Bo z jednej strony mamy katastrofę humanitarną w Gazie. I to, że przez wiele tygodni żadna pomoc humanitarna nie mogła być tam dostarczana.
Z drugiej strony mamy ogromne cięcia, które dotykają tak wiele globalnych organizacji pomocowych.
Patrzę też na to, co to oznacza dla nas, jako organizacji, która z jednej strony jest niezależna, a z drugiej strony wie, że nie może uzupełnić tej luki. Dosłownie w pojedynczych przypadkach możemy zareagować i zastąpić inne organizacje, ale całego systemu pomocy nie możemy wziąć na siebie.
Dla mnie najsmutniejsze jest to, że czuję w tej chwili trzęsienie całego skomplikowanego systemu humanitarnego.
Słuchając tego, nasunęło mi się słowo „bezsilność”.
Ja bym tego tak nie nazywała. To wyjątkowo trudny moment. Ale jakie będą ostateczne skutki, jeszcze nie wiemy. Obawiamy się, że mogą być katastrofalne.
To, co pozostaje nam jako organizacji, to po pierwsze przekonywać inne rządy, żeby zwiększały pomoc, a przede wszystkim, żeby jej nie obcinały.
Drugim naszym ważnym zadaniem jest to, by głośno mówić o tym, co widzimy na miejscu, w krajach, w których działamy. Mam nadzieję, że to też przemówi do wyobraźni wielu ludzi na świecie.
Pomożemy pod warunkiem
Czego się Pani najbardziej obawia?
Instrumentalizacji pomocy humanitarnej. Jej upolitycznienia i stawiania warunków. No i oczywiście tego, że będzie ona niewystarczająca. Tak jak już dziś stała się niewystarczająca.
Upolitycznienie pomocy jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. Miałoby to tragiczne skutki dla najbardziej narażonych grup. Mam na myśli ofiary brutalnych konfliktów zbrojnych, ofiary przemocy, dzieci zagrożone niedożywieniem, ale również malarią. Osoby, które zmagają się z HIV czy gruźlicą. Osoby, które z powodu wojen musiały opuścić swoje domy i stały się uchodźcami.
To są moje największe obawy, że będzie się stawiać różne uwarunkowania, żeby ci ludzie mogli otrzymać pomoc.
Takie uwarunkowanie pomocy to realne niebezpieczeństwo?
Dostrzegamy je, jeśli chodzi np. o nowy amerykańsko-izraelski plan pomocy dla mieszkańców Gazy. Ma on funkcjonować poza obecnymi strukturami, m.in. ONZ. Dlaczego? Nie wiadomo.
Polska wobec kryzysu
Jak zachowuje się w trakcie kryzysu pomocy humanitarnej Polska?
Lekarze bez Granic nie dostają wsparcia ze strony polskiego rządu, dlatego trudno odpowiedzieć mi na to pytanie. Wiem, że planowana jest pomoc dla krajów Bliskiego Wschodu, w których toczą się konflikty.
Jeśli chodzi o organizacje, które zostały dotknięte amerykańskimi cięciami, jest nią na pewno Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (Office of the United Nations High Commissioner for Refugees, w skrócie UNHCR). Organizacja ta działa w Polsce od dawna. Bardzo zwiększyła swoją obecność tutaj z racji pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Jej przedstawiciele są obecni wszędzie tam, gdzie toczą się konflikty, oprócz Gazy. W Gazie ich rolę pełni wyspecjalizowana Agencja ONZ ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie – UNRWA.
A czym się zajmują Lekarze bez Granic w Polsce?
Przede wszystkim zbieramy fundusze, żeby przekazać je na pomoc humanitarną na zewnątrz.
Mamy też tu dwa własne projekty. Jeden dotyczy wsparcia dla osób dotkniętych gruźlicą. Mamy nadzieję, że zaowocuje on utworzeniem programu narodowego przez Ministerstwo Zdrowia. A drugi projekt dotyczy pomocy dla osób, które potrzebują pomocy medycznej po przejściu przez granicę z Białorusią.
Jak cięcia amerykańskiej pomocy zagranicznej wpływają na ludzi w wielu rejonach świata – fragmenty przeglądu Lekarzy bez Granic po 100 dniach rządów Trumpa.
HIV: Cięcia w PEPFAR i USAID doprowadziły do zawieszenia i zamknięcia programów walki z HIV w krajach takich jak RPA, Uganda i Zimbabwe, zagrażając życiu osób będących w trakcie terapii antyretrowirusowej. Pionierska południowoafrykańska kampania Treatment Action Campaign – która pomogła zmienić sposób leczenia HIV/AIDS w kraju – musiała drastycznie ograniczyć system monitorowania prowadzony przez społeczność, który pomaga upewnić się, że ludzie nie przerywają procesu leczenia.
Wybuchy epidemii: W regionach przygranicznych w Sudanie Południowym i Etiopii zespoły Lekarzy bez Granic reagują na szerzącą się epidemię cholery w obliczu eskalacji przemocy, podczas gdy inne organizacje humanitarne ograniczyły swoją obecność.
Według naszych zespołów wiele organizacji, w tym Save the Children, zawiesiło działalność mobilnych klinik w hrabstwie Akobo w Sudanie Południowym z powodu cięć w pomocy międzynarodowej USA. Save the Children poinformowało na początku kwietnia, że co najmniej pięcioro dzieci i troje dorosłych chorych na cholerę zmarło podczas długiej wędrówki w upale w poszukiwaniu leczenia w tej części Sudanu Południowego.
Opieka w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego: Zespoły Lekarzy bez Granic w ponad 20 krajach zgłosiły obawy związane z zakłóconymi lub zawieszonymi programami zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. To programy, na których Lekarze bez Granic polegają w zakresie skierowań przy nagłych wypadkach medycznych, dostaw medycznych oraz partnerstw technicznych. Dotyczą one miejsc już z wysokim poziomem śmiertelności matek i niemowląt.
W Cox’s Bazar w Bangladeszu – gdzie znajduje się jeden z największych na świecie obozów dla uchodźców – zespoły Lekarzy bez Granic donoszą, że inne podmioty nie są teraz w stanie zapewnić zaopatrzenia, takiego jak zestawy medyczne do porodów i środki antykoncepcyjne.
Migracja: Podstawowe usługi w zakresie zapewniania schronienia – w tym schroniska dla kobiet i dzieci, pomoc prawna i wsparcie dla osób, które doświadczyły przemocy – zostały zawieszone lub poważnie ograniczone, podczas gdy wzrasta zapotrzebowanie z powodu zmian w polityce imigracyjnej USA. Dla pacjentów i zespołów Lekarzy bez Granic w obszarach takich jak Danlí, San Pedro Sula, Tapachula i Ciudad de México zniknęły możliwości skierowania i dotarcia do bezpiecznych ośrodków.
Dostęp do czystej wody: W pierwszych tygodniach po zamrożeniu pomocy nasze zespoły zaobserwowały, że kilka organizacji wstrzymało dystrybucję wody pitnej dla osób przesiedlonych na obszarach dotkniętych konfliktami, w tym w sudańskim Darfurze, etiopskim regionie Tigraj i stolicy Haiti, Port-au-Prince.
W odpowiedzi na kryzys w Port-au-Prince, w marcu Lekarze bez Granic wkroczyli do akcji i uruchomili system dystrybucji wody za pośrednictwem cystern, aby zapewnić wodę pitną dla ponad 13 000 osób mieszkających w czterech obozach dla osób, które zostały przesiedlone w wyniku gwałtownych starć między grupami zbrojnymi a policją.
Zdrowie psychiczne: W obozie dla uchodźców Kule w Etiopii, gdzie zespoły Lekarzy bez Granic prowadzą ośrodek zdrowia dla ponad 50 tys. uchodźców z Sudanu Południowego, organizacja finansowana przez USA nagle wycofała swój personel i wstrzymała usługi w zakresie zdrowia psychicznego i opieki społecznej dla osób, które doświadczyły przemocy seksualnej.
Choroby niezakaźne: W Zimbabwe cięcia finansowe USA zmusiły lokalnego dostawcę usług medycznych do zaprzestania działań mających na celu zachęcanie kobiet do poddania się badaniom przesiewowym w kierunku raka szyjki macicy. Rak szyjki macicy jest główną przyczyną zgonów związanych z rakiem w Zimbabwe, mimo że można mu zapobiec.
Niedożywienie: Cięcia w amerykańskim finansowaniu mają poważny wpływ na ludzi na obszarach Somalii dotkniętych cykliczną suszą, brakiem bezpieczeństwa żywnościowego i przesiedleniami z powodu konfliktu wewnątrz kraju. W regionach Baidoa i Mudug ograniczanie działalności przez organizacje pomocowe – spowodowane cięciami w finansowaniu przez USA i szerszym brakiem pomocy humanitarnej – sprawia, że niedobór w niesieniu pomocy medycznej i prowadzenia programów żywieniowych jest jeszcze bardziej krytyczny. Np. zamknięcie klinik zdrowia matki i dziecka oraz ośrodka żywienia terapeutycznego w Baidoa pozbawiło miesięcznej opieki setki niedożywionych dzieci.